Oczami Leona
Rano przyszli do nas Lu z Federico dziewczyny poszly poplotkowac do gory a ja i Fede zostalismy na dole
No nic trzeba się zająć tym idiotą. Chwilę posiedzieliśmy. Aż w końcu naszedł mnie walnięty pomysł. Wstałem i poszedłem do kuchni. Kiedy wróciłem trzymałem w rękach mentosy i colę.
- Leon! Odbiło ci? - zapytał mnie Feder . W odpowiedzi ja wrzuciłem mentosy do coli. Zamknąłem ją i mocno wstrząsnąłem. Jak pierdalnęło! Ale za to jaki zajebisty wybuch! Po chwili na schodach pojawiła się przerażona Violetta.
- To jego wina! powiedzieliśmy i wskazaliśmy na siebie z Federiciem w tym samym czasie.
- TAK! Jasne! Leon co ci odbiło?! Albo nic nie mów! Od teraz masz dożywotni zakaz kupowania tych oto dwóch rzeczy razem i osobno! Albo wiesz co? Ja będę chodzić na zakupy - powiedziała i zaczęła schodzić po schodach.
- Ok... - powiedziałem. - Skoro tak, to musi być ostatni raz - powiedziałem. Szybko sięgnąłem po colę i wrzuciłem dwie całe paczki mentosów!
- LEON NIE! - krzyknęli Viola i Fede. Ale było za późno. To był najbardziej epicki wybuch jaki było im dane widzieć! Butelka wybiła szybę, a po drodze nas oblała.
- LEON! - krzyknęła wkurzona Violetta. Cała była brudna i mokra. Ups! Chyba jest zła. A raczej na pewno jest zła. - ZABIJĘ CIĘ! - krzyknęła i zaczęliśmy się gonić po domu. I tak mnie nie złapie.
- Co tu się stało? - zapytała przerażonaLu .
- Leon bawił się w wybuchy laleczko -powiedział
- Aha... I bez laleczko do mnie, nie lubie jak tak do mnie mowisz . Bo inaczej zeby stracisz- powiedziała Lu.
- Tak Ludmi! Zrób to! - krzyknąłem. Na moje nieszczęście potknąłem się i upadłem. Viola zdążyła do mnie podbiec. Pociągnąłem ją na mnie
.- Leon! Puszczaj mnie! - krzyknęła. -Moment teraz łatwiej jest mi cię zabić! - krzyknęła. Szlag! Verdas nie pomyślałeś!
- Ups! - powiedziałem i szybko ją podniosłem. Podbiegłem do Lu i się za nią schowałem.
- Verdas! Widzę cię! - krzyknęła Viola.
- A właśnie, że nie!
- Wstydzę się, że mam to samo nazwisko co ty - powiedziała Viola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz