Leon
Viola myśli, ze ja mam ochotę na TO ale jakoś nie mam najchętniej to bym zasnął z wtuloną we mnie Violettą ale ona jest BARDZO napalona dzisiaj zamieniliśmy się rolami zabawne...-Leoś? -Viola przytuliła mnie od tyłu i spytała ponętnym głosem.
-Co? -spytałem jak gdyby nigdy nic
-Wiesz -viola cały czas się do mnie tuliła- jesteś bardzo przystojny -zaczęła odpinać guziki mojej koszuli
-Jestem zmęczony -powiedziałem i zacząłem zapinać koszulę-Ale Leon! -viola krzyknęła i popchnęła mnie tak, że ja leżałem na łóżku a ona usiadła na mnie okrakiem i rozerwała moją ulubioną koszulę a guziki rozsypały się po sypialni, a ona zaczęła schodzić rękami niżej kiedy...-I na tym poprzestaniemy -powiedziałem i chwyciłem jej ręce a ją zrzuciłem z siebie tak , że leżała koło mnie. Widziałem w jej oczach złość a zawód. Ona nie wiedziała jak to jest, kiedy ktoś odnawia i nie radzi sobie z tym.-Leoś proszę! -znów na mnie usiadłaJuż chciałem ją zrzucić kiedy ona zdjęła stanik i majteczki ubrała to i powiedziała:-Wychodzę idę do klubu .-Ale tak bez chociaż szlafroka ?-Tak-Ale przecież tylko ja mam prawo oglądać cię w tym!-Czyżby?-Dość tego! Dobra Viola choć tu! -chwyciłem ją w tali i przyciągnąłem do siebie, rzuciłem na łóżko i doszło do tego. Ona wygrała.
<ranek>
Viola i Leon jedzą śniadanie on opiera się o stół łokciami i pije kawę oraz wpatruje się w nią głęboko zamyślony.
Jestem bardzo zmęczony a Viola wczoraj miała BARDZO DUŻO ENERGII ja, osobiście mam dość na najbliższe dni ale ona chyba nie. Ja przy niej umrę ze zmęczenia.
Marco
-Marco, nie uwierzysz!!!............
-No?? Co moja piękna dziewczyna ma mi do powiedzenia??
-Ej! Zepsułeś mi scenę! Tam miała być przerwa! - Ona czasami naprawdę jest zabawna - Teraz ci nie powiem!
-No weź.... Franuś....
-Nie Franusiuj mi tu! Właśnie! Od kiedy mówisz do mnie Franuś, a nie Francesca?
-Od dzisiaj! No powiedz.... - Zrobiłem minę zbitego psa.
-No już.. Słuchaj uważnie. Moi rodzice zaprosili nas do Włoch na narty! I pozwolili wziąć przyjaciół!
-Jeeeeee!!!! Będzie śnieg!!!!!! - Zacząłem się wydzierać na całą dzielnicę (no dobra, przesadziłem).
-Marco ty świrze!!!
-Może o jestem świrem, ale mówiłem, takiego mnie kochasz:)
-Dobra, to teraz idziemy do wszystkich dać zaproszenia. Tylko najpierw musimy je zrobić.
-Fran, ile mogę wziąć chłopaków??
-A co?? Boisz się, że za dużo wypiszesz? Ile ich tam masz??
-Dobra to liczymy (xd) : Maxi, Federico, Leon, Andres, daniel... Tomasa bym też zabrał, ale jest w Hiszpanii.
-Okej, ja biorę: Vilu, Cami, Naty, Ludmi, . No co? Świat musi być sprawiedliwy!
-Czekaj... A jak będziemy się podpisywać? Może tak? - Wskazałem na zdjęcie z napisem: Marcesca na zawsze. - Ciekawe, czy się połapią?
Dziewczyna przytaknęła mi i zaczęliśmy robić nasze zaproszenia. Gdy skończyłem swoje, zacząłem się bawić włosami Francesci.
-Marco? Co ty tam robisz z moimi włosami?
-Warkocza... - Odpowiedziałem spokojny, a ona natychmiast się mi wyrwała i w panice przeglądała się w lustrze.
-Hej! Nawet ładnie! Gdzie ty się tak nauczyłeś pleść warkocze?
-Mam kuzynkę i na jej komunię musiałem jej pleść warkocz... Taaa... Mamy nie było w domu, a ona chciała mieć go natychmiast...
-Dobra, skończyłam. Idziemy!
Idąc zapytałem ją;
-Franuś, czy to nie dziwne, że my tak się lubimy droczyć?
On tylko wzruszyła ramionami i poszliśmy dalej. Taka była nasza taktyka: najpierw dzwonek do drzwi, potem
zostawienie zaproszenia, i chowanie się gdzie popadnie. Najwięcej śmiechu było, gdy Maxi znalazł kopertę, a potem zadzwonił do Naty, czy wie, co to znaczy Marcesca. Odprowadziłem Fran do domu i sam udałem się do swojego.
Francesca
Następnego dnia zostaliśmy obsypani pytaniami typu 'Pogodziliscie się?' , albo 'Kiedy będzie wyjazd?' . Najpierw wszyscy udaliśmy się do Pablo i poprosiliśmy o zgodę na wyjazd.
-Dobrze dzieci, ale Gregorio pojedzie z wami.
-CO????? - Wykrzyknęłam jednocześnie ja, Marcuś (odgrywam się xd) i Gregorio.
-Nie na narty, oczywiście. Pojedzie z wami autokarem jako opiekun i wróci tutaj. Tak samo będzie z powrotem.
-Tak... Gregorio, lepiej nie mógł wybrać. - Szepnął do mnie mój Marcuś.
-Tavelli! Co tam szepczesz! - Krzyknął rozwścieczony Gregorio.
-Ja? Mówiłem tylko, że Pablo dokonał świetnego wyboru w sprawie pana... - Powiedział Marcuś, a ja zaczęłam się śmiać.
-Salvatore! Bo nie pojedziesz!
-Gdyby nie ja, to w ogóle byśmy nie jechali! - Padłam z Marco na ziemię śmiejąc się.
-Widzisz Violetta? Czasem fajnie się potarzać po ziemi. - Powiedział Diego i przyłączył się do nas.
Vilu tylko się na nas dziwnie popatrzała i sama zaczęła się tarzać. W końcu cała nasza paczka leżała na ziemi.
-Dzieci... - Powiedział nasz nauczyciel i wyszedł z sali.
Gdy się uspokoiliśmy, Maxi zapytał, kiedy jest wyjazd. Oznajmiłam mu, że jutro, a on tylko złapał Naty za rękę i wybiegł jak najszybciej.
--------------------------------------------------
Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii Kooonieeeec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz